Stasys "Postapokalipsa"

Strona główna » Wydarzenia Dodano: 2023-05-08

STASYS

POSTAPOKALIPSA

Wernisaż 12 maja o godz. 18:00

Wystawa potrwa do 24 czerwca 2023

Serdecznie zapraszamy

Małgorzata i Piotr Zielińscy

 

 

 

Najprostszy gest jest najsilniejszy

 

Stasys Eidrigevičius dobrze czuje się w Lublinie i bardzo dobrze czuje się w Wirydarzu, skoro z jego sztuką spotykamy się w Piotra Zielińskiego kameralnej „galerii środka” – jak ją nazywam, po raz trzeci, teraz przy okazji nie byle jakiego jubileuszu, bo 50. lecia pracy artystycznej. Jego wizyty dają nam radość, również pewnego rodzaju satysfakcję, że artysta nie boi się pokazać nam nowe prace, pochwalić się, a zarazem zaprasza do rozmowy, obserwuje, jak reagujemy. Nie są to wizyty rutynowe, zawsze mają jakiś powód i sens. Sztuka Stasysa jest rozpoznawalna, ale zawsze inna. Wystawy pozwalają nam iść z artystą jego drogą, podglądać go, śledzić mapę jego tras, bo Stasys twórczo wędruje po różnych ścieżkach sztuki.

Podstawową figurą wizualnej semantyki Stasysa jest postać człowieka, często zredukowana do twarzy, która zmienia się w maskę, zaś maska staje się twarzą. Tylko tyle i aż tyle. Z tego, jak z wizualnej plasteliny, artysta wyczarowuje całe, bardzo złożone uniwersum, a nawet jeszcze więcej, z nadzwyczajną swobodą kreując tego świata emocjonalną aurę i naturę, jeżeli chce – wprowadza nas w kręgi baśni i dzieciństwa, wyobraźni i fantazji, albo stawia pod ścianą egzystencjalnych dramatów, zastanawia, kokietuje i zniewala melancholią, a bywa też, że przemawia humorem, ironią, absurdem.

W jego wizualnym alfabecie pojawiają się rozmaite przedstawienia i reprezentacje, zwierzęta albo przedmioty, lecz zawsze w kontekście ludzkiej postaci i twarzy-maski, aby budować metaforę obrazu. W tym jest teatr, bo nasza twarz jest teatrem i nasze maski są teatrem. Granica naszej twarzy-maski jest granicą naszego świata – zdaje się mówić artysta. Taki pozorny redukcjonizm światoobrazu do postaci i twarzy-maski generuje nadzwyczaj bogate przeżycia i refleksje do tego stopnia, że wizualne metafory stają się bardziej metaforyczne, bardzo wieloznaczne i kuszące, nie podatne na oczywistość, otwarte na nasze mentalne i duchowe dopełnienia. Tym bardziej, że nie ma w obrazach artysty nawet cienia industrialnego krajobrazu, ich humanistyczny, egzystencjalny wymiar osadzony jest w samym człowieku, w jego emocjach, jego reakcjach na to, co w nim i poza nim – ta sztuka jest arką wyobraźni, opowiada o wyzwoleniach i zniewoleniach, uwikłaniach i odlotach. Jak sądzę, jest to nieustający, dopełniający się, emocjonalny autoportret.

Symboliczne i surrealistyczne przedstawienia nie miałyby tej mocy, gdyby nie mistrzostwo i oryginalność potraktowania materii rysunkowo-pastelowej, perfekcja techniki, wyczucie teatralności, które sprawiają, że forma i treść splatają się w jedno w sposób tak oczywisty i przekonujący. Swoboda kreski, kompozycje plam barwnych, pomysły formalne, wszystko to kapitalne w swej prostocie i wyrafinowaniu, istne czarodziejstwo, jak u wielkich mistrzów malarstwa.

Na wystawie „Postapokalipsa” figura twarzy-maski staje się wizualnym narzędziem wyrażającym niezgodę artysty – protestem wobec tego, co przynoszą nam źli ludzie i współczesność, od której oczekiwaliśmy czegoś innego, nie pandemii i rosyjskiej agresji na Ukrainę, która teraz wstrząsa nami i światem. Najprostszy gest jest najsilniejszy. Trudno o większą syntezę protestu niż w pracach „Krzyk”, „Covid”, „Potem” czy „Willa Winter”. Dlatego radość z energii i piękna dającej nam siły codzienności, jak w barwnych pracach „Pogoda” i „Rozkwit”, jest skażona świadomością zagrożenia i trwogi. Tak wypada czytać czarne kręgi, czarne oczodoły, grę form biologicznych z geometrycznymi.

Wybitny japoński badacz komunikacji wizualnej prof. Niijima Minoru z Musashino Art University w Tokio pisze o sztuce Stasysa: "Motywacja osobistej ekspresji została tak doskonale wysublimowana, że rezultat przekracza narodowe i kulturalne granice, umożliwiając udział w tym doświadczeniu wszystkim ludziom".

Jarosław Mikołajewski, przyjaciel artysty, poeta, pisarz, publicysta, znawca kultury włoskiej, recenzję z jubileuszowej wystawy Stasysa „!Reakcje” w warszawskiej Zachęcie rozpoczyna słowami: „Dopiero te sto dzieł w Zachęcie uzmysławia nam, jak obszerny kawał naszej wyobraźni zawdzięczamy temu Litwinowi”.

A ja przywołam sławną frazę z opowiadania Brunona Schulza „Wiosna”:

„Widziałem raz prestidigitatora. Stał on na estradzie szczupły, ze wszech stron widoczny, i demonstrował swój cylinder, ukazując wszystkim puste jego i białe dno. W ten sposób zabezpieczywszy swą sztukę ponad wszelką wątpliwość przed podejrzeniem oszukańczych manipulacji, zakreślił pałeczką w powietrzu splątany swój znak magiczny i natychmiast zaczął z przesadną precyzją i naocznością wywlekać laseczką z cylindra wstążki papierowe, kolorowe wstążki, łokciami, sążniami, na koniec kilometrami. […] Nie przestawał wywlekać tego nie kończącego się wątka, mimo przerażonych głosów, pełnych zachwyconego protestu, okrzyków ekstazy, spazmatycznych płaczów, aż w końcu stawało się jasne, jak na dłoni, że go to nic nie kosztuje, że czerpie tę obfitość nie z własnych zasobów, że mu po prostu otworzyły się źródła nadziemskie, nie podług ludzkich miar i rachub”.

 

Grzegorz Józefczuk

W Narodowej Galerii Sztuki Zachęta w Warszawie niedawno zakończyła się moja wystawa „!Reakcje” (26 stycznia - 11 kwietnia 2023).

Wystawa, którą możecie teraz oglądać w Lublinie, w Galerii Wirydarz, to w pewnym sensie kontynuacja tamtej ekspozycji – w szczególności nowy cykl pasteli na płótnie, w którym dominuje temat przemijania.

W ostatnich latach covidowych, na pierwszy plan wysunęła się maska, zakrywająca zarówno piękno jak i brzydotę, starość i młodość. Ludzie stali się podobni, ledwo można ich odróżnić. Maska wysuwa się często na pierwszy plan, człowiek znika. Przykładowo, kilka dni temu w telewizji była emisja koncertu zespołu kameralnego, nagranie sprzed dwóch lat, muzycy w maskach. Pozostało słuchać muzyki oglądając te maski.

Na wystawie „Postapokalipsa” dominuje maska, w pewien sposób uduchowiona, niczym twarz na masce. „Twarz na masce” („Veidas ant kaukes”) - tak też nazywała się moja wystawa w Litewskiej Narodowej Galerii Sztuki w Wilnie, która była pokazywana w 2011 roku.

Był człowiek, odszedł, maska została. Ja ją uwieczniam, nadając znaczenie, kontekst.

Podczas pobytu na wyspie Fuerteventura, zaproponowano mi wycieczkę do willi Winter, gdzie pod koniec drugiej wojny światowej ludziom Hitlera zmieniali twarze. Ta wiadomość mnie bardzo zaintrygowała. Do tego miejsca prowadziła wąska i kamienista droga przez góry. Panowała napięta atmosfera - byłem pełen obaw, czy nie spadnę. Oglądając tę willę, odnalazłem mnóstwo drobiazgów
i detali - pozostałości po hitlerowcach. Chwile spędzone w tym miejscu zostawiły w mojej pamięci mocny ślad.

Namalowałem obraz „Willa Winter”, prezentowany na lubelskiej wystawie. Kiedy na niego patrzę, od razu wracam wspomnieniami do tamtego miejsca. Maska jako pokój. Pokój jak twarz. Twarz? Gdzie ona?

Była, nie ma i jest. W tym samym czasie.

Źródło: wirydaz.com.pl